Brockley Sid Brockley Sid
271
BLOG

Udając ofiarę

Brockley Sid Brockley Sid Polityka Obserwuj notkę 8

 

Kilka miesięcy temu, byłem na świetnej sztuce pod tytułem Udając ofiarę w Teatrze Współczesnym. Potencjał tego dzieła, podobnie jak wielu innych, które powstały na deskach tego teatru, polegał na niezwykłej grze aktorskiej - widz już po kilku minutach żyje sceną i oddycha wydarzeniami odbywającymi się na deskach. Nie napisałem wówczas recenzji chociaż sztuką byłem zachwycony, nie byłem obecny na S24. W tym arcydziele, oprócz kreacji znakomitego Borysa Szyca i Andrzeja Zielińskiego, zapamiętałem postać Tachira Zakirowa zagranego doskonale przez Zbigniewa Suszyńskiego. Kreacja Zakirowa utkwiła mi w pamięci ze względu na swoją wielopłaszczyznowość. Otóż w Zakirowie widz dostrzega przekrój tego czym jest współczesna Rosja. Oto jest podejrzany i zniewolony przez system człowiek, który będąc przestępcą jest również ofiarą. Trwa śledztwo a prowadzący je starają się dowieść winy Zakirowa. Ten grając lub będąc idiotą, obnaża system który spowodował jego zniewolenie. Do końca widz nie jest przekonany czy w komicznych gagach nie tkwi czasem, myśl przewodnia pokazująca obłudę wymiaru sprawiedliwości Rosji, jej słabość oraz bezwzględność. Publiczność cały czas widząc zachowanie Zakirowa jest w dobrym nastroju i śmieje się z absurdalności sytuacji. Ale to szybko mija kiedy opuści mury teatru i na spokojnie, już bez błąkającego się na ustach uśmiechu, uświadamia sobie scena po scenie z czym miała do czynienia. Nie bez przyczyny sztuka nosi na zachodzie miano nowego rosyjskiego Hamleta. W głębi wyrazu Zakirowa tkwi cały geniusz. Widz oczywiście ma się śmiać, ale po pewnym czasie zaczyna zdawać sobie sprawę, że to śmiech wymuszony obłędem systemu w którym żyją bohaterowie.
Te wspomnienia absurdy, hipokryzja i koloryt postaci Zakirowa, powróciły do mnie niczym bumerang po wstrząsającej lekturze „Rzepy”, a właściwie po przeczytaniu artykułu: „Nic proszę pana nie mam”. Jest to rozmowa przeprowadzona przez Piotra Zychowicza z byłym oficerem KGB Olegiem Zakirowem. Dotyczy zbrodni Katyńskiej. Nie chodzi tutaj nawet o moje wzruszenie wywołane tą zbrodnią, i chwilami kiedy spotykam się z podobnymi materiałami czy wspomnieniami. Złość, miesza się wówczas we mnie z chęcią zemsty, odwetu, ukarania nawet wojny. Kiedy niedawno oglądałem film Katyń, skończyło się to dla mnie nieprzespaną nocą. Nie chodzi tu również o jakąś ckliwość w którą popada niepotrzebnie zbyt wrażliwy człowiek. Chodzi tutaj o minimum ludzkiej przyzwoitości. Cały artykuł jest wstrząsający, słowa które przeczytałem, do tej pory dźwięczą mi w głowie, oficer KGB Zakirow opowiada o kaźni polskich oficerów:
Mieli ręce po łokcie unurzane w krwi [oficerowie KGB] polskich oficerów. I tą krew zmywali spirytusem, którego wielką bańkę dostawali od swoich przełożonych. Mieli ją pić przed wykonaniem zadania. Aby było łatwiej. […]
W jednym z tych miejsc stawiano Polaków pod płotem, rzekomo po to by ich zidentyfikować i policzyć[..] Gdy Polak stawał na miejscu, ten człowiek się wychylał i strzelał znienacka w tył czaszki.
Zakirow to skruszony były oficer KGB, który pracując w jako członek aparatu prześladowczego Rosji, na własną rękę prowadzi śledztwo dotyczące mordowania polskich oficerów w Katyniu. Zresztą, wszystko można przeczytać na:http://www.rp.pl/artykul/486700.html
 
Generalnie takie wyznania przyjmuję bardzo sceptycznie, przede wszystkim dlatego, że człowiek ten pracował w instytucji gdzie kłamstwo jest podstawową cechą statutową. Ale kiedy czytam, że ten człowiek teraz jest żebrakiem, który wyświadczył przez swoje działania ogromną przysługę Polakom, przekazując dokumenty i informację o Katyniu, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, walczył o prawdę nie we własnym interesie ale dla naszej ojczyzny. To do razu zaczynam się zastanawiać nad sensem swojego sceptycyzmu. Utrzymanie swojego statusu w KGB dla Zakirowa mogło być przecież najprostszą drogą do sukcesu finansowego, ciekawego i zamożnego życia. Wybrał drogę prawdy, zostawił służbę, zabrał rodzinę i resztki dokumentów Katyńskich i przedostał się do Polski. Zgodnie z trudną drogą, przez którą wiedzie prawda, i mimo obietnic polskiego rządu, za swoje usługi, otrzymał odpowiednią zapłatę - kopa w dupę. Teraz jest poza marginesem i aby jeść musi żebrać. Nikt się nim nie interesuje, był potrzebny i ciekawy kiedy mógł coś z siebie dać, teraz mieszkając w Łodzi, otrzymuje zapłatę - żre odpady. Czy to niesprawiedliwość? Nie wiem, może czymś zawinił, że spotkał go taki los, albo może po prostu podobnie jak w sztuce… udaje ofiarę. Tylko szkoda, że ta ofiara pokazuje jak bezsilnym państwem jest Polska. Jego postawa, świadectwo, prawda którą chciał odkryć, dała mu status wykolejeńca i wariata obydwu systemów. O Rosji można przeczytać wszędzie, że jest okrutnym reżymem bez skrupułów, nękającym swoich obywateli, prześladujących sąsiednie państwa. O Polsce chciało by się słyszeć jak najlepiej, że Bóg, Honor, Ojczyzna. Tylko że składnikiem honoru jest właśnie dotrzymywanie słowa.    
 I wreszcie dochodzę do momentu kiedy Zakirow, ten ze sztuki, zaczyna przyjmować cechy byłego oficera KGB walczącego o prawdę o polskim Katyniu. Kto tutaj udaje ofiarę? Jaki jest sens takiego poświęcenia? Czy przypadkiem mój kraj nie jest ofiarą własnej pychy i głupoty, która karze ludziom, którym należy się minimalny szacunek, żreć odpadki. W tym polskim chichocie, leży nie tylko prawda o KGB, mordującym oficerów w Katyniu, ale leży również prawda  o tym jak potrafimy radzić sobie z własną tożsamością.
Praktycznie przed oglądaniem każdej sztuki teatralnej trzeba aktorom dawać z góry pewną zaliczkę wiary, aby ją później otrzymać w postaci jakiejś szczególnej prawdy. Ja ten ładunek zaufania przed oglądaniem spektaklu Udając ofiarę przekazałem, co zupełnie się opłaciło – otrzymałem maestrię gry, okraszoną głęboką refleksją życiową. Paradoksalnie, los prawdziwego Zakirowa, byłego oficera KGB jest podobny, przez swoją ufność i łatwowierność wobec państwa polskiego, stał się oszukanym żebrakiem. I to wydaje się być prawdziwym teatrem życia codziennego.
 
http://www.rp.pl/artykul/486700.html
 
P.S Polecam lekturę „Rzepy”, ten dodatek „plus minus”, jest świetny. Przygotowany do tego żeby przejść do mojego archiwum treści ważnych i ciekawych, jest spięty zszywkami, gotowy żeby go zachować. 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka