Brockley Sid Brockley Sid
4069
BLOG

Odrzucony demon duszy czyli rzecz o Rothko.

Brockley Sid Brockley Sid Kultura Obserwuj notkę 4

 

Obraz żyje dzięki obecności, rozrasta się nabierając tempa
 w oczach wrażliwego obserwatora.
Umiera z tego samego powodu.
Stąd ryzykownym i bezdusznym jest wystawiać go dla świata.
Jak często musi być osłabiany przez wulgarny wzrok okrutnika,
Myślącego tylko o powstaniu powszechnego cierpienia
- Mark Rothko
 
 
 
 
 
Wstępny rys tej notki, w formie kilku myśli, powstał kilka lat temu podczas, jednej z moich wizyt w Londynie. Zostałem „poszarpany”, kolejny raz, wrażeniem w trakcie wizyty w muzeum sztuki współczesnej Tate Modern. Chociaż od razu ekspozycja dzieł Marka Rothko nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, to prawdziwa refleksja przyszła później, kiedy wpadła mi do rąk książka Rothko: a biography napisana przez Jamesa E. B. Berslina. Wrażenie po lekturze było więcej niż głębokie, powodując że przy kolejnej wizycie w Londynie wróciłem do Tate Modern i „zawiesiłem” się przcy jego obrazach na 3 godziny. Mając już bagaż w postaci wskazówek, rozpocząłem podróż z tym malarzem a efekt był porywający, nawet jak na mnie czyli na osobę, która nie wzrusza się łatwo. Właśnie wówczas „odrzuciłem upiora swojej duszy”, który zawsze protestuje przeciwko pobieżności, brakowi fabuły, czy jak w przypadku malarzy pozorami talentu (bohomazami płótna).
 

 

 
Skądinąd, również przy jego twórczości, zrozumiałem błąd swojego rozumowania w poszukiwaniu doznań kulturowych. Otóż, zamiast poszukiwać szczytów inteligencji, analizy, wyrafinowania, komplikacji, zamiast całego kryzysu intelektualizmu, trzeba doszukiwać się głębi tkwiącej w prostocie. Moja epoka „niedomyśleń” ostatecznie się zakończyła i muszę o tym napisać.
 
Jego biografia przypomina obrazy, niby prosta ale cały czas dramatyczna. Mark Rothko urodził się w 1903 roku a zmarł w 1970. Pochodził z rodziny żydowskiej, trafił do Ameryki w 1913 roku, wkrótce po tym umiera jego ojciec, a on zaczyna zarabiać na różny sposób np. roznosząc gazety, tak aby nie popaść w skrajną biedę. Już w swoich pierwszych malarskich krokach, dominował u niego ton ponury, pełen ciemnych kolorów. Wraz z młodymi artystami zorganizował w 1928 roku wystawę, będącą początkiem jego kariery. I chociaż jego dzieła uzyskały światowe uznanie w latach 50, to cały okres „zanurzony” był w malarstwie, utrzymując się z udzielania lekcji rysunku. Od początku jego twórczości zauważyć można pracę nad głębią koloru, z którym zmagał się do końca swojego dorobku. Wydaje się że nie miał również złudzeń co do stanu ówczesnego malarstwa.  W nieukończonej książce napisał: „dziecięca twórczość transformuje się w czysty prymitywizm, który jest imitacją dzieciństwa”, zresztą w tej książce zamierzał ukazać zbieżności nurtu prymitywizmu z dziecięcymi bazgrołami. Jego zdaniem, twórczość najmłodszych jest właśnie inspiracją dla współczesnych prymitywistów. Całe malarstwo oddaje najlepiej emocje i wrażenia, nigdy nie zawierać będzie głębokich intelektualnych przekazów. Taką drogę obrał również w swoim malarstwie, jak zakładał zupełnie nie intelektualną, dlatego skoncentrował się na kolorze i scenach miejskich. Biografowie wspominają, że fundamenty malarskie Rothko powstały głównie na podstawie głębokiej analizy dzieł Nitzechego oraz wydarzeniach wywołanych przez drugą wojnę światową. Nie sposób nie zgodzić się z tym poglądem patrząc na ewolucję jego twórczości przez wszystkie lata, aż do wstecznego dzieła życia jakim była Kaplica Rothko, trudno znaleźć jakiekolwiek przebłyski radości czy nadziei, wszystko jest raczej pogrążone w smutku i otchłaniach ciemności. Zresztą potwierdzał to wielokrotnie Rothko, licząc na głębokie doznania widza, najlepiej bliskie rozpaczy. Natomiast swoją twórczość uważał za pewną wersję współczesnego mitologizmu, proklamując:
 
„rozradowany tragizm doświadczeń jest dla mnie jedynym źródłem doświadczeń”
 
 
 
Rothko poszukiwał wspólnej płaszczyzny historycznej dla współczesności oraz świata antycznego, co doskonale obrazują jego dzieła z lat 40 gdzie przywoływał elementy kultury antycznej i umiejscawiał z nimi detale współczesności. 
Manifestem twórczym Rothko napisanym wspólnie z innym artystą w były słowa:
 
„Preferujemy prostą ekspresję skomplikowanej myśli. Przestronność naszych dzieł jest spowodowana potrzebą wyrazistości. Nasza płaska forma ma zniszczyć złudzenie i uwolnić prawdę”
 

 

  
 
 
ROTHKO– obraz żyje w wyobraźni odbiorcy, dlatego wydawanie go jest pewnym niebem, nieskończonością, problem splątanej wyobraźni. Ekspresjonizm przestrzeni malarskiej, „metro” – cyklu obrazów przedstawiających miejską scenę, żałobne rzędy słupów, akcja to kolorystyka a nazwał je aktorami. Malarstwo – nieustannie myślę o tragizmie obrazów. Sztuka polega na definiowaniu rzeczywistego świata. Interesowały go pierwotne emocje, upadku, ekstazy. Pochłaniał doznania tragicznej niemocny na płótnie - półludzie, monstra, mord, ofiara i ćwiartowanie. Artysta wiedział że wojna to rozdroże sztuki - cywilizacja w dobie upadku. Wiosną 1959 wyjeżdża do Europy na wakacje. Jego obrazy miały zdobić, wnętrza Four Seasons eleganckiej restauracji na Manhattanie, otrzymał na nie zamówienie, ponieważ był już postacią świata sztuki. Chciał aby jego obrazy miały podobne oddziaływanie, jak twórców antycznych. Wielkie płótna, barwne płaszczyzny, migotliwych przestrzeni - od razu okrzyknięto te prace nowym kierunkiem. Pulsujące płaszczyzny mają głębie – zadał kłam poglądowi że amerykańska sztuka jest płytka. W Europie panował jeszcze wówczas modernizm Dalego, Van Gogha i J. Pollocka, ale Ameryka okrzyknęła Rothko sławnym. Mówił, że jego dzieła są niczym, na ukojenie nerwów, najbardziej się obawiał, że ktoś powie jakie piękne są te obrazy- nie chciał być zapisany, jako dekorator wnętrz dla bogatych. Ludzie którzy płaczą podczas oglądania moich obrazów – mawiał – czują się tak jak ja, podczas malowania- to epatowanie emocją. Chciał aby sztuka pokonała apetyt. Chciał aby próżni i płytcy ulegli potędze jego sztuki.
Czy udał mu się ten zabieg? Gdy wystawa jego obrazów dotarła do Tate Modern Gallery w Londynie, kurator  Achim Borchardt-Hume, stwierdził że dla niego oglądanie tych obrazów ma wymiar dramatyczny, ”cały czas kiedy obserwuje te obrazy to mam przed oczami, walkę horyzontów, linia oddzielająca nie jest jednoznaczna, jeden świat przenika drugi”.
Jeszcze w pod koniec wojny cierpi niedostatek, sprzedaje obrazy za 150-750 dolarów, przełom następuje później. Kiedy okaże się że nowy kierunek zapoczątkowany przez niego znajduje powszechne zainteresowanie.
 
Najbardziej wstrząsające obrazy powstają na zamówienie nowojorskiej restauracji Four sesons. Pokazują brzemię, ciężar historii ludzkości. I tutaj pojawia się element bardzo ciekawy w jego twórczości, dla wizji sztuki, zrywa umowę z Four seasons, zatrzymując obrazy i rezygnując z 2,5 mln dolarów.
 
 
 
Miejmy nadzieję, że sztuka zatriumfuje – mawiał Rothko. Szukał miejsca do zrealizowania swojej wizji, smutek alkoholizmu położył się cieniem na jego malarstwo. Jest początek lat 60 zaczyna się okres „pop – artu” w sztuce. Teksas w końcu dał mu miejsce do realizacji wizji. W kaplicy w Huston, którą miał ozdobić, wszystko jest mroczne. Jasne krawędzie zastępuje atramentowa noc „good luck and good night”, nagle w czerń obrazów wdziera się szarość jak pejzaż księżyca, doskonałe podsumowanie jego twórczości, kończy życie tragicznie, borykając się z alkoholizmem i depresją, popełnia samobójstwo. Przed śmiercią jednak powołuje fundację, wie że jest sławny, a dzieła sprzedają się bardzo drogo, chce zrobić coś dla przyszłych artystów, aby nie prześladowała ich od początku komercja. Stypendia fundowane z jego dzieł mają podobnie jak jego śmierć wymiar symboliczny.
Twórczość – wrota które wzywają i zabraniają wstępu, to nowa rzeczywistość, którą możemy odkryć. Rzecz nie w teraźniejszości ale w wieczności.
 
 
 
Przypisy:
 
Rothko: a biography - Jamesa E. B. Berslin
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura